Strona głównaRecenzjeMuzykaThe Slackers „The Great Rocksteady Swindel”

The Slackers „The Great Rocksteady Swindel”

The Slackers
„The Great Rocksteady Swindel”
(Hellcat Records, 2010)

Slackersi jak wino – im starsi tym lepsi. Taki banał na samym początku recenzji? Ano trudno. Zabijcie, zamordujcie, zakopcie – słów nie cofnę. Po pochodzącym sprzed dwóch lat albumie „Self medication” myślałem – oto szczyt formy tej zasłużonej amerykańskiej formacji. Dalej jest już tylko ściana.

Wykorzystali wszystkie elementy stylu, rozwinęli go tak, że sama ich nazwa starcza za definicję takiego rodzaju muzyki. I koniec. Po prostu nie da się więcej, nie da się bardziej i lepiej. No więc wchodzę pod stół i szczekam donośnie – da się. Da się, proszę państwa!

Początek jeszcze dość niemrawy. Niby wszystko się zgadza, niby głos Vica Ruggiero nowojorski do szpiku kości, niby klimat oldshoolowy odpowiednio ale czuć, że panowie dopiero się rozkręcają. Spokojnie – numery jeden i dwa na płycie dają radę jak najbardziej, ale rocksteady szwindel zaczyna się na dobre w momencie, kiedy Ruggiero wypuszcza na moment z rąk mikrofon. „Mr Tragedy” – czarny humor, soul, ska i chwytliwa melodia.

Wiadomo, że soulowe nawiązania od zawsze są ich znakiem rozpoznawczym. Soulu więc na tej płycie dużo, czego apogeum słychać w piosence „Thank You” jakby żywcem przeniesionej z katalogu wytwórni Stax. A po drodze jest jeszcze przecież „Sabina”, „Daddy” (ech jak ja uwielbiam ten Slackersowy sposób opowiadania o miłości – Be nice to your daddy!) czy ponury  (sic!) „Cheated”. A i ska nie brakuje, i to tego nawiązującego do najlepszych wzorców – „The Same Everyday” z ciekawie rozłożonymi, przekrzykującymi się głosami wokalistów czy najlepszy na płycie „Long Way Off” z fajnym złamaniem rytmu w refrenie.

Panowie nie przesadzają z solówkami, bo i po co? Wiadomo, że Dave Hillyard należy do najlepszych saksofonistów w tym stylu. Stawiają po prostu na piosenki. I to piosenki nie byle jakie. Przebój na przeboju. Przekorni ci Slackersi – „The Great Rocksteady Swindel”. Żaden szwindel. Toż to sama prawda jest!

Kuba Kaczmarek

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 14

RELATED ARTICLES

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Most Popular

Recent Comments

Krajarek (kiedyś Gobbo) NA TOSH NIE BYŁ GORSZY OD MARLEYA
piotrekk drummer NA Kaman: Dyslektyk cyfrowy
Łukasz - JungleMan NA GANG BAWARII „Złote przeboje”
One Love NA NAJLEPSI W 2017 ROKU
fan_nr_2 NA NAJLEPSI W 2017 ROKU
Pliszka NA Free Colours nr 11
Beskidzki Wędrowiec NA WOIK „Wczoraj, Dziś i Jutro”
Przemysław"Rastek"Karpezo NA Paxon: Gorzkie słowa
Reggae ma spadek to uciekają NA Nowy singiel Bednarka. Zmiana stylu?