Digitaldubs: Brazylijski dub

0
11685

Brazylijska scena soundsystemowa w pełnym tego słowa znaczeniu jest wciąż bardzo młoda. Jej narodziny można datować na początek XXI wieku, a jej historia nierozerwalnie łączy się z dziejami kolektywu Digitaldubs. Digitaldubs stali się nie tylko animatorami soundsystemowej kultury we własnym kraju, ale również eksporterami reggae i dubu z kraju „canarinhos” na cały świat. W czerwcu bieżącego roku ukazał się czwarty album grupy zatytułowany nieco przewrotnie „#1”. Jego polska premiera w naszym magazynie jest doskonałą okazją do przybliżenia sylwetki digitalowych dubowców z Rio.

Grzegorz „manfas” Kuzka

 

Piłka nożna, samba, karnawał, piękne kobiety, fawele – to najczęstsze skojarzenia,  jakie przychodzą nam do głowy, kiedy myślimy o Brazylii. Czy w tym ponad 200-milionowym kraju jest miejsce na reggae? Oczywiście, że tak, chociaż początki nie były łatwe. Odległość dzieląca Jamajkę i Brazylię nie jest znaczna. Mimo to reggae z trudem przedzierało się w klubach i stacjach radiowych.

Niewiele zmienił przyjazd Boba Marleya, który w 1980 odwiedził Brazylię, ale jego wizyta ograniczyła się do kilku występów telewizyjnych, sesji fotograficznych i sparingowych meczów jego ukochanej piłki nożnej z miejscowymi gwiazdami futbolu takimi jak Paulo César Lima. Mimo to w latach 80. i 90. zaczęły powstawać pierwsze grupy, z których największą popularność osiągnęły Tribo De Jah i Cidade Negra. Nie można też zapomnieć o fenomenie położonego na północy stanu Maranhão, który dzięki zamiłowaniu jego mieszkańców do reggae, a szczególnie lovers rock, zaczął być nazywany „Jamaica Brasileira”,  a wystawiane na ulicach „radiolas” stały się namiastką sound systemów Jednak czy możliwe było przeszczepienie do Brazylii kultury soundsystemowej w takiej postaci, w jakiej wyewoluowała w Wielkiej Brytanii? Zajęło to nieco więcej czasu, ale odpowiedź znowu jest twierdząca.

Wszystko zaczęło się w roku 2001, w Rio de Janeiro, kiedy 23-letni grafik Marcus „MPC” Paulo zainicjował nocne dubowe imprezy w alternatywnej księgarni, w Copacabanie. Niespotykane do tej pory dźwięki przyciągnęły nie tylko uwagę publiczności, ale także dziennikarzy i muzyków. Wśród uczestników jednej z pierwszych imprez był basista Nelson Meirelles – wcześniej producent współpracujący z jedną z najważniejszych brazylijskich grup reggae lat 80. – Cidade Negra i muzyk znanego w latach 90. zespołu O Rappa. Wkrótce Nelson dołączył do Marcusa. Przez kilka miesięcy prowadzili razem program w lokalnym radio, gdzie poznali Cristiano, specjalistę od czarnej muzyki. W ten sposób układanka o nazwie Digitaldubs powiększyła się o kolejny element. Pierwszy sound system w Rio De Janeiro stał się faktem.

Organizowanie dubowych sesji w Rio nie  było (i wciąż nie jest) rzeczą łatwą. Na sesje nie przychodziło zbyt wiele osób, w mieście nie działał żaden inny sound, nie było komu promować tej muzyki. Brazylijska scena reggae opierała się na zespołach bazujących na starych schematach, co przejawiało się w mniej lub bardziej udanym kopiowaniu stylu Boba Marleya. Ludzi bardziej interesował hip-hop, świadomy przekaz i głęboko korzenne brzmienie nie były w modzie. Mimo to MPC zdecydował się zrezygnować z innych zajęć i w stu procentach poświecił się graniu i produkowaniu reggae. Na blisko cztery lata Muzambinho – małe studio należące do Nelsona stało się domem Marcusa, w którym uczył się produkcji i eksperymentował z brzmieniem. To właśnie wtedy jego pracowitość i dociekliwość w zgłębianiu tajników sztuki dubowej zyskały mu ksywę MPC, gdzie dwie pierwszy litery to inicjały jego imienia i nazwiska, a trzecia jest pierwsza literą portugalskiego słowa „cientista” czyli naukowiec.

W 2005 roku ekipa Digitaldubs zainicjowała cykl cotygodniowych imprez w najsłynniejszym undergroundowym klubie Rio  – Casa da Matiz, kładąc podwaliny pod brazylijską scenę dubową. Digitaldubs zaczęli także przemierzać kraj, grając w São Paulo, Brasília, Salvador, Fortaleza, zyskując coraz większy rozgłos i stając się wzorem dla młodych sound systemów powstających w całym kraju.

Rok później kolektyw wydał swój pierwszy album „Digitaldubs presents Brasil Riddim – Volume1” z udziałem wielkich postaci muzyki brazylijskiej – B Negão i Mr. Catra, weterana sceny reggae Ras Bernardo (byłego wokalisty Cidade Negra) i przedstawicieli młodego pokolenia – MC Lápide i Jeru Banto.

Z czasem studio Digitaldubs stało się miejscem spotkań wspólnoty reggae z Rio i miejscem odwiedzanym przez zagraniczne gwiazdy gatunku – nagrywali tu m.in. Ranking Joe, Earl 16 Tippa Irie, Sylvia Tella i General Levy. Nie bez powodu Muzamba zaczęła być nazywana „brazylijskim Studio One”.

Druga płyta Digitaldubs „Diaspora Riddim” była pierwszym brazylijskim albumem one riddim. W 2008 grupa wypuściła jeszcze jedną krążek one riddm „Funk Milk Riddim” z rytmem będącym intrygującą mieszanką baile funk – muzyki rozbrzmiewającej w fawelach i jamajskiego dancehallu.

Kolejnym krokiem w budowaniu sceny było zapraszanie do Brazylii wielkich sceny soundsystemowej z Wysp Brytyjskich takich jak Zion Train, Mad Professor, Mungos Hi Fi i Dubkasm, ale prawdziwy, międzynarodowy rozgłos i uznanie wśród fanów reggae i dubu przyniósł grupie 7-calowy singiel „Fyah Bun Dem” nagrany razem z Ranking Joe. Numer szybko stał się hitem europejskich sesji dubowych. W ślad za nim poszły kolejne single, a numery Digitaldubs ukazywały się na kompilacjach Soul Jazz, Wordsound, Man Recording, Tanty Records i doczekały się remiksów autorstwa Alpha & Omega i Zion Train. Popularność singli sprawiła, że Digitaldubs zaczęli coraz częściej pojawiać się w Europie,  Ameryce Środkowej i Południowej.

Czerwiec 2010 przynosi wydanie kolejnego, czwartego już, albumu Digitaldubs zatytułowanego „#1”. Płyta jest niejako podsumowaniem pierwszych dziesięciu lat działalności Digitaldubs i ukazuje drogę, jaką załoga z Rio odbyła przez pierwszą dekadę swojego istnienia. Produkcją „#1” zajęli się Nelson Meirelles i Marcus MPC, który także miksował album. „#1” to mieszanka numerów wokalnych, m.in. z udziałem gwiazd reggae takich jak Ranking  Joe, Earl 16 i Brinsley Forde oraz utworów instrumentalnych, łączących w sobie elektronikę z brzmieniem instrumentów akustycznych. Niewątpliwie mocnym punktem krążka jest soundsystemowy hymn „Fyah Bun Dem”. Na płycie znajdziemy także „War And Crime” – swego czasu najlepiej sprzedający się singiel u największego dystrybutora reggae na świecie Erniego B z USA. „Pirate’s Game”, śpiewany przez Earla 16 i „Your Love Is Overdub” w wykonaniu Brinsleya Forde (oba na tym samym rytmie), chociaż śpiewane po angielsku, wnoszą do reggae tradycyjne brazylijskie instrumenty perkusyjne i strunowy cavaquinho. Całkowicie nowymi numerami są „Liga Legalizm” (zaśpiewany przez Jeru Banto) i „Bandido de Gravata” (w wykonaniu Dada Yute) z zaangażowanymi politycznie tekstami, natomiast instrumentalny „Dub Echoes Theme” to temat przewodni ze znanego także polskim fanom dubu filmu dokumentalnego „Dub Echoes”.

Skoro już mowa o polskiej publiczności to miała ona okazję zapoznać się z dorobkiem Digitaldubs latem ubiegłego roku, kiedy Brazylijczycy odwiedzili Polskę, występując na Ostróda Reggae Festival razem z prezentującym świetną formę Ranking Joe. Na sierpień tego roku jest zapowiedziana ich kolejna wizyta w Ostródzie, tym razem z inną legendą reggae – Earlem 16. Tymczasem, Panie i Panowie, w oczekiwaniu na zbliżający się występ Free Colours oddaje w Wasze ręce jeszcze ciepły, najnowszy album Digitaldubs – „#1”!

Artykuł ukazał się w magazynie Free Colours nr 14.

Autor jest członkiem kolektywu Fatty Fatty. Więcej o nim tutaj:
https://www.facebook.com/Fatty-Fatty-296122517107924/?fref=ts

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułStrzały na ulicach
Następny artykułMarika: Doceniam swoją niszę

DODAJ KOMENTARZ