Strona głównaRecenzjeMuzykaKiddus I „Green Fa Life”

Kiddus I „Green Fa Life”

Kiddus I
„Green Fa Life”
(Makafresh, 2009)

Kiddus I, przez długie lata w świadomości przeciętnego fana reggae artysta jednego hitu – „Graduation In Zion” z kultowego już filmu „Rockers”, przypomniał o sobie na dobre dopiero na początku nowego milenium, kiedy stał się jedną z gwiazd akustycznej serii Makasound – Inna De Yard.

Wkrótce potem więcej światła na starsze piosenki Kiddusa I rzuciła świetna japońska antologia jego nagrań z lat 1978-1980 wydana przez Dubstore, ale fani Franka Dowdinga, jak brzmi jego prawdziwe nazwisko, czekali na nowe nagrania studyjne. Ich cierpliwość została nagrodzona w 2009, kiedy francuskie wydawnictwo Makasound, nakładem swojego sublabelu Makafresh, wypuściło krążek „Green Fa Life”. Płyta zawiera 13 piosenek zarejestrowanych między 2006 a 2008 r. na Jamajce, w domu innego weterana sceny reggae – gitarzysty Earla „Chinna” Smitha.

Ci, którzy znają Kiddusa I ze wspomnianej wyżej japońskiej składanki zapewne będą rozczarowani, pozostali, którzy nie mają nic przeciwko lekkiemu, reggae’owemu „easy listening” w sam raz na zbliżające się lato, powinni być usatysfakcjonowani. „Green Fa Life”, mimo, że poruszająca nieobce korzennemu reggae tematy walki o przetrwanie („Fighter”), niszczącej siły pieniądza („Money”) czy ludzkiej jedności („When We Get Together”), jest płytą bardzo eklektyczną i swobodnie traktująca muzyczne standardy roots reggae.

Reggae jest tu właściwe tylko tłem muzycznej mozaiki, w której możemy dopatrzeć się inspiracji swingiem („Hard Core”), soulem („Love Of The Father”) czy nawet country („Chattin”), a o szerokim spektrum muzycznych zainteresowań Dowdinga dobitnie świadczy stylizowany na rock and roll z lat 50. numer „Rock Rock Rock”.

Ten pozorny chaos spaja zrelaksowany, jakby nieco niedbały i nadający piosenkom jeszcze większej lekkości, sposób śpiewania Kiddusa I i jest to jedna z największych zalet tego albumu. „Green Fa Life” to sympatyczna płytka, mogąca uprzyjemnić relaks w wakacyjny wieczór, ale raczej z gatunku tych, które wpadną jednym uchem, a wypadną drugim.

Grzegorz „manfas” Kuzka

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 14

RELATED ARTICLES

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Most Popular

Recent Comments

Krajarek (kiedyś Gobbo) NA TOSH NIE BYŁ GORSZY OD MARLEYA
piotrekk drummer NA Kaman: Dyslektyk cyfrowy
Łukasz - JungleMan NA GANG BAWARII „Złote przeboje”
One Love NA NAJLEPSI W 2017 ROKU
fan_nr_2 NA NAJLEPSI W 2017 ROKU
Pliszka NA Free Colours nr 11
Beskidzki Wędrowiec NA WOIK „Wczoraj, Dziś i Jutro”
Przemysław"Rastek"Karpezo NA Paxon: Gorzkie słowa
Reggae ma spadek to uciekają NA Nowy singiel Bednarka. Zmiana stylu?