Marika „Put Your Shoes On/Put Your Shoes Off”

0
1035
Marika
„Put Your Shoes On/Put Your Shoes Off”
(EMI Music Poland, 2010)

Drugi album Mariki to dwa krążki CD i ponad 100 minut muzyki. Tak naprawdę dostajemy dwie płyty – autorski krążek Marty i zestaw remiksów. Mimo iż wycieczki stylistyczne z debiutu zostały ograniczone, artystka w dalszym ciągu nie daje się łatwo podsumować.

Świetnie radzi sobie na trzydziestoletnim riddimie Roots Radics (singlowy „Uplifter”), jeszcze lepiej wypada w dynamicznym dancehallowym wydaniu. „Esta Festa” (wyborne puenty!) i nagrany w towarzystwie Bay–C, wokalisty TOK, „Catch Di Moment” bez wątpienia będą królować na parkietach. Klubowe akcenty obecne są również w „Girrlz”, gdzie poważny tekst kontrastuje z muzyką. Pojawiają się też wycieczki stylistyczne w kierunku r’n’b (poświęcona relacjom damsko-męskim „Filifionka”, podnoszące na duchu „Buty” i nieco surrealistyczna „Kala”).

Wszystko jest jednak podane w zdecydowanie reggae’owym sosie, nawet adaptacja „All That She Wants” dobrze się wpasowuje. Bodaj najbardziej wyróżniają się dwa utwory z ważnymi partiami saksofonu. Klimatyczny Psalm 46 („Sellah”) i kończąca płytę, pędząca „Bezsenność w Warszawie”.

Jeżeli to dla was mało – na drugiej płycie czeka 12 remiksów. Wśród nich dominują wersje akcentujące rytmiczność piosenek. Oczywiście obecne są podejścia z poziomem basów oscylującym wokół maksimum („Buty RMX” Kwazara i „Catch Di Moment” Dubbista). Podejrzewam, że najwięcej emocji wzbudzi „Girlzz In Trance RMX” Łukasza Borowieckiego, w takim miksie utwór powinien zawojować wszystkie niedostępne wcześniej dla polskiego reggae parkiety.

Nie zabrakło oczywiście spokojniejszych remiksów – dwóch podejść do „Sellah” (Kamerala i As One, ten drugi z wplecionym fragmentem „War”). Warto też zwrócić uwagę na szalony „Uplifted Talkdown” Lubaya w którym ścieżki wokalne przelatują w kosmicznym tempie.

Podsumowując – Marika jest w świetnej formie, zarówno jako wokalistka i autorka. Już można powiedzieć, że jest to jedna z ciekawszych tegorocznych płyt. Na osobną laurkę zasługuje producent płyty – Olo Mothashipp. Jeżeli jest to wizytówka brzmienia Western Jive, z miejsca zostaję fanem.

Krzysiek Wysocki

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 14

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułKiddus I „Green Fa Life”
Następny artykułMos Dub „Mos Dub”

DODAJ KOMENTARZ