Regau „Nareszcie”

0
923
Regau „Nareszcie” (Kum Kum Rekorts, 2010)

Kiedyś, w latach dziewięćdziesiątych, uwikłano słowiańską tradycję naszych ziem z jamajskim reggae i tak recenzenci tłumnie zaczęli wykorzystywać ten termin do analizy zawartości kaset nagrywanych ze skromnym budżetem. Dziś gdzieniegdzie pojawia się echo tamtych ocen, ale mimo wszystko sporo się zmieniło.

Określenie „słowiańskie reggae” wcale nie musi znaczyć krytycznego stosunku do, tym razem, płyty wykonawcy, który nawet jasno składa deklarację. Po co silić się na jamajską stylistykę, skoro w mgnieniu oka wybitni fachowcy spod trzech kolorów krytyki zauważą wszelkie niedociągnięcia, braki w brzmieniach i słabości aranżacji.

Zdaje się , że właśnie taką filozofię swej twórczości przyjął Regau będący zdeklarowanym rastamańskim kolektywem znad Wisły. W języku rodzimym odnajduje siłę poezji, czyli rym, ale by nie odbiegać od reggae’owej stylistyki posługuje się na wskroś znanymi symbolami i tworzy proste, przejrzyste piosenki, których zaletą jest dobre brzmienie i tzw. ”smaczki”. Dla mnie osobiście są to partie saksofonu, choć przewidywalne, to z ciekawą barwą.

Jak przystało na debiutancki krążek, sporo tu jeszcze poszukiwań stylistyki, dlatego i odnośniki do korzeni, i do gitarowego ska, a także dubu. Chociaż nie znajduję tu szaleńczego nowatorstwa, to przypuszczam, że grupa odnajdzie grono swoich zwolenników, którzy nie pozwolą zakurzyć się płycie na regale.

I&Igor

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 15.

DODAJ KOMENTARZ