Dreadsquad & Tenor Fly „Sweet Thing”

0
920
Dreadsquad & Tenor Fly
„Sweet Thing”
(Superfly Studio, 2011)

MMF wypuszcza kolejny krążek – pracując tym tempem niedługo liczba jego wydawnictw dorównywać będzie Sony BMG lub innemu rynkowemu potentatowi. Cieszy mnie to i mam nadzieję, że i was niezmiernie, bo: raz, że produkcje Marka mają wysoki poziom; dwa – goście na nich występujący to prawdziwe gwiazdy; trzy – remiksy numerów zawarte na krążkach z Superfly Studio są po prostu obłędne.

Ale do rzeczy. Każdy z was zna numery Rasa Luty „Rób Co Musisz” czy „Intrygantkę” z płyty nagranej przez Dreadsquad z KaCeZetem. Podkład muzyczny wybijał się rytmicznie ponad inne. Ten właśnie riddim posłużył do nowej produkcji MMFa. Gościem na niej jest sam Tenor Fly. Tak, tak – ten sam, który jest ojcem ruffneck style i cisnął wokale m.in. dla Freestylers i Pendulum. Tym razem bardzo zgrabnie odnajduje się na produkcji naszego rodzimego artysty. Jego wersja jest przebojowa, a na uwagę zasługuje zwłaszcza refren. Jak na release Superfly Studio przystało, na wersji wokalnej nie koniec i tak otrzymujemy porcję bombowych remiksów.

O ile na winylu jest ich 4, o tyle w wersji digital download dostajemy dodatkowo jeszcze 2 (+ 4 wersje instrumentalne). Ale powolutku. Stronę A płyty otwiera wspomniana pyszna wersja Tenor Fly’a. Po niej nie kto inny jak sam Ben Menter aka Mr. Benn, znany z wielu znakomitych produkcji choćby dla Square One Sound czy Leisure Recordings. Ben funduje nam digital bashment najwyższych lotów. Nogi skaczą same. Po nim znów scena brytyjska – jest digi ale w zupełniej innej manierze – myślę tu o computer reggae a’la lata 80. Klasyczne maszyny – Atari, Commodore, Amiga – wiecie o co chodzi. Ta wersja jest o niebo spokojniejsza, transowa choć naszpikowana smaczkami w postaci przedziwnych cyfrowych efektów w tle.

Stronę B opanował kolega Adam Faz. Adam jest w wieku Marka i pochodzi z Gdyni. Od zawsze zajmował się breakbeat’em, niemniej od jakiegoś czasu jest zwolennikiem dubu i dubstepu. W sumie jest bardziej znany poza granicami Polski, gdzie wydaje swoje produkcje dla Born Idle czy Bombtraxx. Obie zrealizowane przez niego wersje są naprawdę znakomite. Ja w szczególności upodobałem sobie tę opisaną jako dub rmx. Poteżne wobble basy sieką na miazgę! Teoretycznie na niej kończy się płyta, lecz praktycznie macie dostęp do wersji digital – do ściągnięcia z sieci. A na niej na rozruch ruffneck od Da Wiesel – bomba z opóźnionym zapłonem i aż się zastanawiam czemu Marek nie wybrał tego numeru na winyl? Po nim breakbeatowy Bandito, który mi osobiście najmniej przypadł do gustu. MMF kolejny raz udowadnia, że dzięki systematycznej pracy można sięgnąć szczytów. Z pewnością, po udanych pierwszych krążkach, teraz jest mu trochę łatwiej namawiać kolejnych wykonawców do udziału wokalnego lub zremiksowania jego produkcji.

Niemniej szacunek i maximum respect się należy. Z przyjemnością słucham o jego nowych celach, a wierzcie, że zawsze mierzy wysoko. Dowodem na to jest fakt, iż poprzednia 12” Dreadsquadu była pod koniec stycznia numerem 1 w Reggae Record Store w Japonii. Marek jak już się za coś bierze, to wszelkimi możliwymi środkami osiąga cel. I to w jakim stylu i formie. Top rankin’ ting!

Bozo

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 16.

DODAJ KOMENTARZ