Dub Incorporation „Hors Controle”

0
1097
Dub Incorporation
„Hors Controle”
(Diversite, 2010)

Niesłychanie popularny nad Wisłą francuski zespół w znakomitej formie. Ostatni album grupy to połączenie znakomitych melodii instrumentalnych oraz popisów wokalnych (zwłaszcza Hakima Meridji), a także energetyczna petarda składająca się z 15 rund, a  każda z kompozycji może walczyć o palmę pierwszeństwa w przebojowości.

Mi najbardziej przypadły do gustu „Dos a Dos”, „Crazy Island”, czy znana już dobrze z koncertów w Polsce „El Djazzair”. Dość symptomatyczne jest zetknięcie się dwóch wokalistów formacji w jednej piosence („No Doubt”) ze znakomitym przecież Tarrusem Rileyem. Wypada on przy nich bladziutko i bezbarwnie. Nie dlatego, że zaśpiewał kiepsko, ale ponieważ przytłaczają go świetni i w sumie niedocenieni wciąż chyba do końca śpiewacy francuskiej grupy.

W sumie trudno mówić o tym albumie nie używając sformułowań górnolotnych – jest świetnie wyprodukowana, ma znakomite i soczyste brzmienie z takim charakterystycznym „tąpnięciem” perkusji oraz jest zaśpiewana tak, że pojedynku wokalnego między Hakimem a Aurelienem chce się słuchać bez końca.

Zespół na tym krążku ma nowego basistę, ale tego nie da się w żaden sposób odczuć. Wszystkie instrumenty współpracują ze sobą w piętnastu utworach bez zarzutu. Kiedy zacząłem zastanawiać się, jaki byłby mój ranking płyt Dub Incorporation, zastanawiałem się długo i… nie doszedłem do żadnej konkluzji.

Dwa początkowe są znakomite, „Afrikya” też, ale „Hors Controle” też świetna i po jej przesłuchaniu nie wahałbym się umieścić jej na pierwszym miejscu. Tyle że nie słuchałem dawno poprzednich, a po tym doświadczeniu ranking mógłby się zmienić. W sumie każda nadaje się na „numer jeden”. To chyba znakomita rekomendacja dla zespołu.

Jarek Hejenkowski

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 17.

DODAJ KOMENTARZ