Jamaram „Jameleon”

0
989
Jamaram
„Jameleon”
(Impulso, 2010)

Czas płynie nieubłaganie, a ja ze zdziwieniem stwierdziłem, że Jamaramowcy grają już przeszło 10 lat. Skoro to 5 krążek w ich twórczości to mamy kolejną okrągłą rocznicę. I choć w mym odtwarzaczu nie wybrzmiały jeszcze nuty ostatnich albumów monachijczyków (przynajmniej z zamieszkania) „Stout It From The Rooftops” oraz „Live”, to kolejną porcję ich muzycznej mikstury przyjmuję zawsze z wielkim zaciekawieniem.

Ku radości mej od razu mogę przywalić prosto z mostu – płyta jest bombowa! Boli mnie jedynie jedna rzecz. Nie mam na niej faworytów. Którykolwiek bowiem utwór napędza głośniki mojego sprzętu jest po prostu petardą. Dodam z miejsca, że nie jestem reggae’owym purystą, a ten album pełen jest „innych” klimatów: latino, salsa, troszkę popu balladowego, a tym razem nawet i muzyki bałkańskiej.

Wszystko podane jest tu niezwykle strawnie, z polotem, zabawą w tle, szczerością. Dzięki temu płyta trzyma się kupy. Jak tylko ją odpalicie to już tytułowy numer szarpnie waszymi nogami, a kiedy wejdzie „Cuentito” z doskonałym Nicolasem Nobili – pokochacie Jamaramowców z miejsca.

Za moment, we współpracy z Dub Inc., dostajecie „Oh My Gosh” i już widzę jak wymiękacie z miejsca. A potem jest jeszcze lepiej, aż dojdziecie do ślicznego „Roots Dub” i nim się obejrzycie podświadomie włączacie ten krążek kolejny raz. Teraz już wiem czemu tak długo czekałem na ociągającą się wiosnę – było warto – bo dzięki tej płycie wreszcie poczułem ją w pełni.

Bozo

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 14

DODAJ KOMENTARZ