Junior Kelly „Red Pond”

0
920
Junior Kelly
„Red Pond”
(VP Records, 2010)

Aż pięć lat Junior Kelly kazał nam czekać na nową płytę, ale było warto. Artysta wraca w wielkim stylu, wspomagany przez samą Firehouse Crew i zajmuje należne mu miejsce wśród najlepszych modern rootsowych wokalistów. Pozwala też na nowo uwierzyć w muzykę z Jamajki wszystkim tym, którzy wiarę utracili w epoce pogańskiego auto tune’a i haseł typu „Rasta Got Coke”, parafrazujących tytuł ostatniej płyty Buju Bantona.

Junior Kelly ma niezwykły dar do formułowania prostych, ale niezwykle dobitnych i mądrych sentencji, „wytrychów”, które uderzają prosto w serce i wywołują u człowieka poruszenie. Ale czym byłyby najlepsze teksty bez odpowiedniego wokalu? Ten zmienia się w zależności od potrzeby chwili. W balladach jest melodyjny i aksamitny (doskonałe, ocierające się o hip-hop „She’s Gone” z Lukie’m D), by stać się ostrym i agresywnym w takich piosenkach jak „Murderer”.

Stawia na jasny i klarowny przekaz: miłość, szacunek, życie w zgodzie i harmonii ze światem i z samym sobą („Believe In Yourself”, „Real Love”, osadzone na riddimie „Like Mountain” – „One Bright Day”)…

Brzmi infantylnie? Ale uwierzcie, że po przesłuchaniu „Red Pond” dojdziecie do wniosku, że właśnie tego wam brakowało.

Łykasz Rybak

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 14

DODAJ KOMENTARZ