Mesajah …idzie na wojnę

0
15456

Wrocławski wokalista wydał już trzeci album. „Brudna prawda” wydaje się najbardziej wojowniczym krążkiem w dyskografii śpiewaka o południowoamerykańskich korzeniach. Postanowiliśmy więc zapytać o to, z kim będzie walczył Mesajah, jak spoglądają na jego karierę koledzy z Nateral Dread Killaz i wiele innych spraw, które rzucają światło na życiowe poglądy wokalisty.

Jarek Hejenkowski
fot. Archiwum artysty

 

Twoje nazwisko budzi skojarzenia z Ameryką Południową. Mógłbyś przedstawić swoje skrócone drzewo genealogiczne i opisać, jak znalazłeś się w Polsce?
Mam w sobie mieszankę wielu krwi. Mój ojciec pochodzi z Peru, ale i on sam jest wypadkową rdzennych mieszkańców tego kraju, jak i Hiszpanów, którzy tam przybyli. Mama jest Polką, ale tu też historia jest skomplikowana. Ja urodziłem się w Polsce, dokładnie we Wrocławiu… Jestem Stąd!

W tytule swojego drugiego albumu zaznaczasz stanowczo „Jestem stąd”. Więc czujesz się tylko Polakiem, czy może tylko wrocławianinem, bo motyw tego miasta dominuje na tamtym krążku.
Akurat nie chodzi tu o przynależność do miejsca, a o brak tolerancji w naszym kraju do innych ras, kultur, poglądów czy nacji. Od dziecka miałem wiele problemów związanych z moim pochodzeniem i wyglądem. Mimo to, że nie czułem się inny od wszystkich, to społeczeństwo dało mi szybko i wyraźnie to do zrozumienia. Agresywne zachowania i poniżanie na tle rasowym to u nas w kraju codzienność. Na własnej skórze odczułem to nieraz i przypłaciłem mocno zdrowiem. Wiem, że problem dyskryminacji, nie tylko na tle rasowym, nie dotyczy tylko mnie, a wielu ludzi mieszkających, studiujących bądź tylko odwiedzających Polskę. Cały czas nasze społeczeństwo żyje stereotypami np. „jak jest czarny, to pewnie jest brudasem” itd. Sam czuję się jak najbardziej Polakiem i jest mi bardzo wstyd za „nasze” zachowania. Poprzez muzykę staram się naświetlać różne problemy społeczne, a ten dla mnie jest wyjątkowo ważny. Obecnie biorę udział w programie ”Most Tolerancji”, który powstał z inicjatywy fundacji „Sztuka, Zdrowie i Tolerancja” założonej przez Jose Torresa. Są to spotkania w szkołach podstawowych, gimnazjach, liceach, uczelniach wyższych i uniwersytetach trzeciego wieku, mające na celu uświadamianie ludzi o różnicach kulturowych. Najczęściej uprzedzenia wynikają z czystej niewiedzy. Niewiedza budzi strach, a strach budzi agresję. Co prawda, Polacy lubią egzotykę, ale do momentu aż nie przekroczy progu ich domu. Cieszę się bardzo, kiedy widzę, jak dzięki tym spotkaniom wielu ludzi zaczyna rozumieć punkt widzenia mniejszości mieszkających u nas. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że żyjemy w wolnym państwie i każdy jego obywatel powinien czuć się wolny. A jedyną rzeczą ograniczającą wolność powinna być wolność drugiego człowieka. Nie czyń drugiemu, co to tobie niemiłe, jak mówi stare przysłowie. Zarówno tą akcją jak i muzyką staram się pokazywać, że świat nie jest tylko czarno-biały. A co do Wrocławia, to choć jestem bardzo przywiązany do tego miasta, to nie przypominam sobie, abym o nim konkretnie akurat wspominał na tej płycie.

Jeszcze odrobina historii. Zacząłeś śpiewać w NDK, czy było coś wcześniej?
Przed NDK robiłem z paXonem samą muzykę w zaciszu domowym przez parę lat. Nasz ojciec jest muzykiem, więc obaj wychowaliśmy się w domu, gdzie nie brakowało dźwięków. Tato jednak nigdy nie pchał nas na siłę do instrumentów, to wyszło samo z siebie… „przyszło z wiekiem”.

Niejako NDK wprowadziło ciebie na salony. Pamiętasz chwilę, kiedy postanowiłeś równolegle działać solowo? Były obawy jak to zostanie przyjęte przez kolegów z grupy? Czy uda się utrzymać zespół?
To było jakiś czas po pierwszej płycie NDK, a dokładniej zaraz po albumie „Polski Ogień”, który dla całej ówczesnej polskiej sceny reggae był momentem przełomowym. Pisałem kawałek po kawałku i tak nazbierał mi się materiał na cały album, więc postanowiłem, że trzeba wziąć się w garść i to nagrać. To wyszło naturalnie. PaXon realizował całą płytę, więc nikt nie miał żadnych obaw.

Wydaje się, że z bratem podzieliliście się rolami. Ty śpiewasz, a on zajmuje się dużą częścią, nazwijmy to, kwestii technicznych…
Poniekąd może i tak jest, chociaż wiele rzeczy i tak realizuję, produkuję i nagrywam sam. PaXon jednak jest bardzo dobrym realizatorem i każdy kto miał z nim okazję kiedyś pracować na pewno to potwierdzi. I chociaż każdy z nas zajmuję się w sumie tym co drugi, to w przypadku pracy studyjnej można tak to uprościć, że on realizuje, a ja robię miksy.

Gdzieś wyczytałem, że brat musi znosić twoje nerwy. Zatem jesteś choleryk?
He, he, he… Do spokojnych nie należę, ale wiem dokładnie o czym mówisz… sam to pisałem i miałem bardziej tu na myśli czysto braterskie układy i zwady. Rozumiemy się i uzupełniamy bardzo dobrze.

Tak się stało, że ty masz na koncie 3 albumy, a NDK 2. Jak to możliwe, skoro zacząłeś znacznie później solowo?
To pytanie powinno raczej być zadane reszcie NDK. Ja robię swoje…

Zauważyłem, że każdy z twoich solowych albumów ma tytuł składający się z dwóch wyrazów. Przypadek?
Nigdy na to w ten sposób nie patrzyłem… tak więc jest to czysty przypadek.

Każdą twoją płytę wydawała inna wytwórnia. Można by pomyśleć, że albo poprzedni wydawcy ciebie zawodzili, albo ty jesteś trudny we współpracy.
Wytwórnia to nie żona. Lata lecą… człowiek się zmienia i ludzie się zmieniają. Każdy szuka czegoś świeżego i chce próbować nowych rzeczy… that’s all. Jeśli szukamy tu jakiś sensacji, to ich nie znajdziemy. Z obydwoma poprzednimi wydawcami nadal mam dobry kontakt.

Jeszcze jedna historyczna analogia. Na każdej twojej płycie pojawiają się rytmy od House Of Riddim. Tak je sobie upodobałeś?
Współpracujemy już ze sobą wiele lat. Chłopaki robią kawał dobrej roboty i produkują mnóstwo dobrych riddimów. Mają swoje charakterystyczne brzmienie, które mi się bardzo podoba. Na pewno ta współpraca będzie nadal trwać, tak samo jak z innymi producentami jak Dreadsquad czy GPD. Jednak jestem pewien, że na kolejnym albumie lista producentów się rozszerzy.

Na „Brudnej prawdzie” do głosu jako producent doszedł Adrian Ciechanowski. Kto to? Bo na scenie reggae nie jest raczej bardzo znany.
Fakt, na naszej scenie jest to nowa twarz. Adry zaczął grać w Riddim Bandits jakieś 2 lata temu. Jest Belgiem polskiego pochodzenia. Wcześniej grał dużo salsy, którą przez lata zajmował się również mój tato, więc szybko złapaliśmy wspólny język, po czym zaczęliśmy pracę nad „Brudną Prawdą”. Realizował większość moich wokali z na tym albumie oraz skomponował kilka riddimów, które potem nagrało Riddim Bandits. Ma bardzo dużo pomysłów i jest mega kreatywny.

W kilku piosenkach w chórkach śpiewają dziewczyny z I Grades, które towarzyszą tobie także na koncertach. To już stała współpraca?
Jak najbardziej! I Grades reprezentują najwyższy poziom. Zaczęliśmy grać ze sobą zaraz po płycie „Jestem Stąd” i nie zanosi się abyśmy mieli cokolwiek zmieniać.

Teraz już o płycie. Po słowach „Ostatecznego sądu” można wnioskować, że jesteś zwolennikiem radykalnych metod wprowadzania zmian – rozpalasz ogień, podpalasz lont, słychać bębny wojenne. Z kim na wojnę idzie Mesajah?
Z brakiem świadomości u ludzi, z umysłami zniewolonymi babilońskim systemem. „Czujesz kłucie? to naszej włóczni grot… przecinam więzy krepujący splot”. To tylko wstęp do płyty… reszta kawałków ma skłonić słuchacza do samodzielnego myślenia i ustosunkowania się do wizji świata widzianego moimi oczami. Nie musisz się ze mną zgadzać, ale zastanów się chociaż… a jeżeli nie masz o czymś pojęcia, to postaraj się zdobyć tę wiedzę i wyrób sobie swoje własne zdanie na dany temat. Bądź świadomy otaczającego cię świata. Co na nim robisz? Po co tu jesteś? Co możesz zmienić w nim i w swoim życiu na lepsze? I co po sobie pozostawisz oprócz górki śmieci, którą wyprodukujesz przez całe życie?

Sformułowanie „brudna prawda” oznacza, że jest tak źle, że nie ma już czystych metod walki?
Sformułowanie „Brudna Prawda” oznacza w tym przypadku to, że rzeczywistość otaczająca nas nie zawsze jest łatwa do przyjęcia. Żyjemy w świecie kontrastów, gdzie z jednej strony stoją piękne szklane domy, a tuż obok miejsca gdzie bałbyś się wejść po zmroku. Gdzie każdy ma możliwość patrzenia tylko na to, co dobre i odwracania wzroku od tego co go razi. Widzimy jedynie czubek swojego nosa. Przestajemy żyć w jakichkolwiek wspólnotach, a zaczyna się liczyć jedynie dobro danej jednostki. Galopujący rozwój techniczny karczuje sukcesywnie w nas człowieczeństwo. Z roku na rok ludzie coraz bardziej oddalają się od siebie, stając się tym samym coraz lepszymi kumplami swoich komputerów. Moją bronią w tej walce o zachowanie jakichkolwiek wartości jest słowo… wiem jak wielką ma moc i jak wiele potrafi zmienić.

W piosence tytułowej krytykujesz np. marnotrawstwo. Mi osobiście zdarzało się wyrzucać chleb, bo nie wiedziałbym, co z nim zrobić. Sądzę, że w podobnej sytuacji jest wielu ludzi.
Każdemu kiedyś na pewno zdarzyło się wyrzucić żywność, ale jest różnica czy robisz to ciągle mając to gdzieś, czy zdarzyło ci się kilka razy, gdzie byłeś w sytuacji, w której naprawdę nie miałeś innego wyjścia. W dzisiejszych czasach ludzie mają więcej niż potrzebują… Tylko, że w jednym miejscu jest przesyt, a w drugim kryzys. Każda akcja powoduję reakcję. Twoje życie jest wypadkową miliona malutkich wyborów, których dokonujesz każdego dnia i mają one wpływ na życie innych. Jeżeli te słowa skłoniły cię do jakiejkolwiek refleksji, to postaraj tak się zorganizować, aby na drugi raz kupić tyle chleba, ile zjesz. Tego nauczyła mnie mama. Bierz od życia tyle, ile potrzebujesz.

Nie jestem do końca przekonany co do prawdziwości twojego twierdzenia, że „ludzie nie mają co pić i co jeść”. Pomoc społeczna w Polsce, co prawda niedoskonała, nie odmówi jednak potrzebującym jedzenia i picia. Często odmawiają sobie tego sami zainteresowani.
Widocznie żyjemy w innych państwach. Ja codziennie widzę biedę wyciekającą z podwórek i nie chodzi mi tu o ludzi, którzy na własne życzenie przegrali swoje życie, ale o zwykłych prostych ludzi, którzy zastanawiają się codziennie jak nakarmić swoje dzieci. Żyją w bardzo złych warunkach, a jak sam mówisz pomoc społeczna nie jest doskonała. Pamiętam takie przypadki jak chodziłem do szkoły, jak dzieci, wówczas moi rówieśnicy, podczas całego dnia zajęć nie miały ze sobą ani śniadania, ani pieniędzy aby coś kupić do jedzenia. Z tego co mi wiadomo, ten problem, choć zauważony, istnieje do dziś. Czy więc głodne dzieci w szkołach również są mało przekonujące w swojej prawdziwości?

Stosujesz w „Brudnej prawdzie” uproszczenia. Uważasz, że naprawdę można nazwać oprawcą człowieka, który kupuje afrykańskie diamenty?
Ze względu na pozycję społeczną, bądź miejsce zamieszkania często nie jesteśmy w stanie mieć wyborów w wielu kwestiach. Ale każdy nasz mały wybór ustosunkowuje resztę wyborów innych. Nie mówimy tu o sprawach przyziemnych, ale o diamentach, symbolu bogactwa i luksusu. Każdy kto wie jak się je wydobywa w Afryce i jak wygląda ten niewolniczy biznes, chyba zdaje sobie sprawę jakim to jest kosztem. To jak kość słoniowa i futra z zagrożonych gatunków. Jeśli kupujesz to lub to, to w małej części przykładasz rękę do kłusownictwa, tym samym deklarujesz, że ci to nie przeszkadza. Nie rozumiem tylko po co to wszystko? Czy ten kawałek kamienia jest aż tyle wart? Czy jest wart takiego traktowania ludzi? Chyba nic nie jest tego warte. A na widok ludzi pławiących się w tej drogiej biżuterii nasuwa mi się tylko jedno pytanie. Czy postawili się kiedyś na miejscu tych zamęczanych ludzi? Raczej nie… lepiej odwrócić od tego wzrok, jak od reszty problemów niedotyczących nas bezpośrednio. Tak jest wygodniej – „przecież wystarczy mi swoich zmartwień”, albo „co nas obchodzą jakieś czarnuchy w Afryce”. Jak wspominałem, większość ludzi widzi tylko to, co jest im wygodne do oglądania. Patrzą bardzo krótkowzrocznie, a to naszym dzieciom przyjdzie żyć w takim świecie, jakim go po sobie pozostawimy. Pamiętajmy, że to my zmieniamy ten świat dookoła. Brak działania również jest działaniem. Myśl globalnie, działaj lokalnie.

Czy słowa „Internet kreuje twoją rzeczywistość, chcieliście wolności, a dobrowolnie oddajecie im wszystko” odnosi się do obnażania się na portalach społecznościowych?
Po części tak. Ludzie walczyli kiedyś o wolność jednostki. Wiele pokoleń przelało za to krew na wszystkich kontynentach. A teraz na własne życzenie dajemy się zamykać i kontrolować w sieci. Internet jest bardzo przydatny do wymiany i pozyskiwania różnorakich informacji, ale niektórzy wylewają tam całe swoje prywatne życie. Nie wiem za bardzo po co, ani dla kogo to robią. Jak chcę się dowiedzieć co tam u mojego znajomego, to staram się z nim spotykać bezpośrednio, bo oglądanie zdjęć, na których widać co dzisiaj jadł na śniadanie nie powie mi zbyt wiele. Do tego wydaje mi się, że nie każdy zdaje sobie sprawę, że cokolwiek napisze lub wrzuci do sieci, tam zostaje i może być w każdej chwili z niej wyciągnięte. Dlatego staram się używać tego medium ostrożnie, pozostawiając moje życie prywatne dla siebie.

„Ludzie roboty” poruszają m.in. problem uniformizacji. Ale zjawisko to obecne jest także na bardzo dużą skalę w środowisku reggae.
Jeżeli chodzi ci o to, że większość wykonawców reggae nosi dready, to może i tak, ale podobne zjawiska możemy zauważyć w każdej innej kulturze. A tu chodzi o chory pęd za ulepszaniem samych siebie za wszelką cenę tylko po to, aby zmieścić się w obecnym, mało naturalnym kanonie atrakcyjności. Media nakreślają na każdym kroku coraz to nowe wzorce wyglądu, pokazując np. modelki, które są o krok od anoreksji, a młodzież to łyka. W niektórych krajach, jak Wenezuela standardem już jest, że młoda dziewczyna w wieku 18 lat jest po paru operacjach plastycznych, aby mieć idealne usta, piersi i tyłek. U nas jeszcze na całe szczęście tak nie ma, ale wszystko zmierza w tym kierunku. Do tego dochodzi kult przepracowywania się w imię pseudo szczytnych zasad. Ludzie pracują, aby swojej rodzinie zapewnić dobrobyt, ale co po tym wszystkim, skoro przez to nigdy nie ma ich w domu i nie mają nawet czasu dla swoich dzieci. Kupują więc nowe komputery i inne gadżety, aby zrekompensować dzieciom brak rodziców. Czasu dla naszych bliskich nie kupimy za pieniądze. Chociaż to często jest trudne, to postarajmy się wypośrodkować te sprawy. Pieniądze są jedynie środkiem do życia, a nie jego celem. Wiadomo, że są potrzebne, ale zastanówmy się czy zawsze są warte naszego poświęcenia? Może czasem należałoby odpuścić i spędzić trochę czasu z rodziną. Chłoniemy amerykańskie bzdury jakby to był sposób na szczęśliwe życie. Wszystko powinno mieć swoje granice.

Ciekawi mnie smak tortu ze szczurzych jaj, którego motyw pojawia się w piosence „Ten kraj”. Dasz radę opisać?
Wciskanie tortu ze szczurzych jaj to bardzo regionalne określenie wciskania komuś kitu. Wiem, że mało kto to w ogóle zrozumiał, ale piszę teksty takim językiem, którym sam posługuje się na co dzień.

Patrząc na tytuł „Lepsza połowa”, byłem przekonany, że piosenka będzie o dziewczyny, a okazało się, że jest o muzyce…
Muzyka jest całym moim życiem. To nie jest jak praca na etat od 8 do 16, albo dodatkowe zainteresowanie. Ona cały czas we mnie gra i nie opuszcza nigdy, nawet jak mam przesyt dźwięków po trasie albo całym dniu w studiu. To trzeba kochać i tym żyć na 100%. Reggae po części mnie wychowało. Ukształtowało mój światopogląd i niejednokrotnie chroniło przed złymi wyborami. Bez tej muzyki nie byłbym tym kim teraz jestem. Dlatego też staram się oddać to co od niej dostałem i przekazywać dalej tą wibrację innym, tak jak najlepiej potrafię. Może dzięki temu ktoś zacznie szukać dalej i odkryje inne jej oblicza. Wiem, że robię to dla ludzi i wiem, że oni to doceniają. I chociaż pochłania mnie to w całości to czuję się spełniony. „Ta muzyka pokazuje świata piękno”

Za to rozumiem, że o miłości jest we „Wszystko co mam”?
Dokładnie tak.

Wizję swojej przyszłości nakreśliłeś z kolegami z NDK w „Nie zabije nas czas”. Rozumiem, że jako 70-letni dziadek z siwymi dreadami planujesz drżącym głosem wciąż wykrzykiwać „Niech Babilon płonie!”?
Nie wyobrażam sobie, abym miał skończyć swoją przygodę z muzyką. Nie jestem jednak tylko wokalistą, ale również producentem, kompozytorem i realizatorem i staram się rozwijać równolegle we wszystkich kierunkach. Jeżeli kiedyś przestanę śpiewać, to po prostu zasiądę na innym miejscu w tym pociągu. A w kawałku „Nie zabije nas czas” bardziej chodzi o nieśmiertelność muzyki. Wielu artystów już z nami nie ma na tym świecie, ale ich muzyka pozostała. I dopóki ludzie będą jej słuchać, oni będą żyli w naszych sercach. „Nawet jak zabraknie nas samych, mamy pomnik z kawałków nagranych…”

Wywiad ukazał się w magazynie Free Colours nr 22.

Płyty CD Mesajaha kupisz m.in tu: https://www.sklep.zima.slask.pl

DODAJ KOMENTARZ