P-Dub „Frontline”

0
940
P-Dub
„Frontline”
(P-Dub Records, 2010)

O samym P-Dubie poczytacie więcej w niniejszym numerze FC, a w tym miejscu oddam się jedynie uwielbieniu dla jego kunsztu jako artysty na debiutanckim, solowym albumie. P-Dub jako wokalista dawał się już poznać wielokrotnie – tak za sprawą Predator Dub Assassin jak i licznych występów na płytach innych wykonawców.

Kiedy dowiedziałem się, że wydał własny album, to się ucieszyłem. Miałem nadzieję, że wreszcie ukaże w pełni jego kunszt – i nie myliłem się, bo to naprawdę dobry debiut. Jest na nim reggae i dancehall domieszane hip-hopem i elektroniką. Jedyne co mi się nie podoba, to lawina efektów na wokalach – jest ich po prostu za dużo – te wszystkie vocodery, autotune’y, nakładki i wokalizy rodem z Melodyne.

Duch czasów – powie ktoś, może i tak – ja jednak zwolennikiem jestem sztuki, a nie techniki. Niech będzie lekko, krzywo ale z sercem, niźli prosto na siłę. Płytę P-Duba cechuje jednak przebojowość – jest dopracowana pod każdym względem, a on sam jest przesympatycznym człowiekiem i naprawdę uzdolnionym śpiewakiem. Hitem jest zdecydowanie „Payroll”, który za oceanem zebrał liczne pozytywne recenzje. Mnie się podoba balladka „Runnin’ Out” i odmienny stylowo, bo popowy „One Of Us Is Changing”. Przyspieszony nieco rytm „Doctor’s Darling” w „Can’t Stop Shinin’” też ładnie wozi.

Bardzo nowoczesne to reggae – śmiałem się nawet rozmawiając z kumplem, że to już post-modern roots. Melodii mu jednak nie brak i swoją niszę bez trudu znajdzie. A nawet powinno, bo ewolucja zawsze jest wskazana jako bodziec dalszych zmian i rozwoju. Koniecznie sięgnijcie po ten album – przekonajcie się sami jak brzmi współczesny korzeń, o którym za lat 30-40 wasze dzieci, a może już nawet wnuki wspominać będą jako o klasyce.

Bozo

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 16.

DODAJ KOMENTARZ