Rockowisko Trójmiasta – Lata 70.

0
1309
“Rockowisko Trójmiasta – Lata 70.” (Bernardinum, 2017)
Stanisław Danielewicz, Marcin Jacobson

Nie byłoby reggae, gdyby jej gatunkowym poprzedników czyli mento oraz ska. Nie byłoby też polskiego reggae, gdyby nie krajowy rock czy bigbit, bo naleciałości tej muzyki można wciąż w nadwiślańskiej odmianie odnaleźć.

Myślę, że nie ma miłośnika muzyki, który by w mniejszym lub większym stopniu nie interesował się klimatem lat 60. i 70. w Polsce. Te zdjęcia z zadymionych klubów jazzowych czy rockowych, opisy pierwszych dyskotek, klimat lekkiej dekadencji… No i muzyka, która mimo upływu kilkudziesięciu lat wciąż stanowi kanon.

Myślę, że jeśli dodatkowo ktoś miał lub ma związki z Trójmiastem, to oszaleje tylko kartkując to 500-stronicowe, wielkie i ciężki wydawnictwo. Autorzy wprowadzają nas w świat studenckich klubów, muzyków, festiwali, dyskotek, a nawet konfliktów z środowisku muzycznym. Są Czerwone Gitary i mnóstwo innych znanych zespołów, są festiwale w Sopocie, ale też mapa trójmiejskich klubów, w których zbierała się młodzież (są nawet adresy, więc można pójść i zobaczyć, co tam jest obecnie). Opisane jest zjawisko Muzyki Młodej Generacji, jest nawet odrobinę o reggae za sprawą Galago czyli braci Erszkowskich.

Miłośników techniki scenicznej na pewno wciągną unikalne opisy sprzętu, którym nagłaśniano ówczesne imprezy oraz instrumentów, na których grali muzycy. Tytuł dotyczący tego zagadnienia jest znamienny – “Majonez i inne przystawki”.

Jedni będą zwracali szczególną uwagę w tym wydawnictwie do kwestii typowo muzycznych, bo materiał prezentuje się niezwykle solidnie. Inni zakochają się w klimatycznych, czarno-białych zdjęciach pokazujących trójmiejskie kluby, świetnych wykonawców się w nich prezentujących oraz publiczność. Ja zwróciłem uwagę na jeszcze jedną sprawę. To anegdoty, ciekawe wspomnienia “na marginesie, opisy kto się w kim podkochiwał. Okazuje się, że wszyscy muzycy Czerwonych Gitar swoje pierwsze (!) żony poznali w tym samym klubie “Non-Stop”!

Świetna pozycja, która pochłonie niejeden wasz wieczór, bo naprawdę wciąga. Dodatkowo znajduje się tam mnóstwo świetnych zdjęć, a książka jest ładna pod względem edytorskim. Marzy mi się, żeby kiedyś do takiego stopnia rozbudować Encyklopedię Polskiego Reggae i Ska.

DODAJ KOMENTARZ