DotVibes: Życie w bańce

0
1116

W ubiegłym roku tę włoską grupę widzieli fani festiwali w Brzeszczach i Bielawie. I bardzo się im podobało. Dziś grupa jest świeżo po wydaniu debiutanckiego albumu. O nim i innych sprawach rozmawialiśmy z perkusistą Massimo Minato.

Jarek Hejenkowski

 

Jesteście tuż po wydaniu waszej debiutanckiej płyty. Gdybyś miał w kilku słowach opowiedzieć, czego mogą się po niej spodziewać odbiorcy?
Ta płyta to na pewno inne spojrzenie na reggae. Słuchacze z pewnością odnajdą nowe brzmienie tej muzyki, które łączy w sobie gatunki takie jak soul czy hip-hop. Dla nas ważne jest, aby muzyka była pod wpływem wielu gatunków. Wierzymy, że dzisiejszych czasach tylko poprzez łączenie różnych stylów można otrzymać nowy produkt. Według takiej ideologii można powiedzieć, że nasza płyta jest dla tych, którzy nie ograniczają się do słuchania jednego rodzaju muzyki, którzy nie zamykają się w klatce narzuconych, sztywnych reguł reggae.

Jak określiłbyś odmianę reggae, którą wykonujecie?
Z pewnością to jest reggae 360 stopni, które czerpie elementy i inspiracje z czarnej muzyki. Poza tym uważamy, że bardzo często definicje są zbyt ograniczające i nie reprezentują do końca muzyki.

Czyje słowa są wykorzystane w „Better Vision”? Wygląda to na jakiś film albo program telewizyjny.
(śmiech) Słowa tej piosenki pochodzą z pewnej amerykańskiej reklamy z lat 30. W tamtych latach w Ameryce, oprócz prohibicji alkoholowej, panowała bardzo mocna represja fenomenu marihuany. Rząd w celu kryminalizacji tego zjawiska korzystał z kampanii reklamowej w radiu, czy kinie. Słowa kampanii zostały przedstawione przez nas w formie ironicznej, aby rozbroić kryminalną atmosferę wokół marihuany, która tak naprawdę trwa do dziś, choć minęło już 80 lat.

Lubicie muzykę dubową, co słychać choćby po piosence „Many Times”.
Dla nas dub zawsze był źródłem inspiracji. Początek tej pasji to na pewno spotkanie Paola Baldiniego (Africa Unite, Br Stylers, Dub Sync), jest on naszym producentem od ponad 3 lat i jednym z najważniejszych przedstawicieli włoskiej sceny dub i nie tylko. Dub był bez dwóch zdań muzycznym fenomenem, który zrewolucjonizował muzykę jamajską, a następnie światową. Pojęcie remixu, które jest stosowane od 15 lat w stosunku do wszystkich rodzajów muzyki, narodziło się właśnie na Jamajce, gdzie artyści jak King Tubby podarowali nowy ubiór już istniejącym piosenkom. Dub nosi w sobie pewną atmosferę i filozofię, która od zawsze pociągała Dot Vibes, z pewnością jest to następny kierunek, w którym chcielibyśmy się rozwijać.

Na waszym albumie znalazła się piosenka inspirowana Lauryn Hill. Dlaczego właśnie ta wokalistka?
Lauryn Hill to z pewnością jedna z ważnych wokalistek czarnej muzyki dla lat 90.-2000 i najważniejsza przedstawicielka sceny new soul. Od zawsze kochaliśmy jej muzykę, dlatego też postanowiliśmy zinterpretować na nowo jej piosenkę w stylu reggae lub dokładniej rocksteady. To dowód na to, że nie istnieje prawdziwy podział pomiędzy różnymi rodzajami muzyki pod pojęciem „czarna muzyka”. Słowa piosenek soul bardzo często były wykorzystane w muzyce reggae, przeważnie w latach 60.-70. Tworzenie tego rodzaju dźwięków to zarówno zaszczyt jak i wielka pasja!

Co oznacza tytuł płyty „Inside This Bubble”?
Inside This Bubble to jest koncepcja, która charakteryzuje naszą płytę. Trzeba powiedzieć, że we Włoszech scena reggae jest bardzo zamknięta i raczej akceptuje tylko muzykę jamajską albo emulacje tej muzyki w wykonaniu włoskich zespołów. Nigdy nie zgodziliśmy się na taki wybór, bo wierzymy, że każdy naród, w każdym regionie świata, może wyrażać własne wartości muzyczne nie będąc niewolnikiem stylu i kultury innych narodów. Reggae, dobrze o tym wiemy, to nie europejski wynalazek i tym bardziej nie włoski. Uznając bez wątpliwości jamajskie pochodzenie tej muzyki, stwierdzamy, że nadszedł czas by dodać do niej nasz wkład. Dla nas „bańka” to świat, w którym czujemy się zamknięci. We Włoszech nasze spojrzenie i nasz sposób tworzenia muzyki reggae jest czasami etykietowane jako niezgodne z aktualną jamajską interpretacją. To często utrudnia nam życie, ale my wierzymy w to co robimy i zapraszamy do naszej bańki…

Po tekstach widać, że reggae to dla was raczej muzyka, nie ideologia, bo o Jah i rasta w piosenkach nie ma.
Bardzo szanujemy ideologię rasta, ale nie jest to częścią naszej kultury. Nie odczuwamy bliskości tematu i nie praktykujemy go. Wydaje nam się trochę dziwne zbliżać do religii, która jest głęboko związana z tematyką afro-amerykańską tak jak powrót ziemi ojców (Etiopia), czy reinkarnacja syna boga Selassiego, który, można powiedzieć, był monarchą dyktatorem. Z tych powodów nie uwielbiamy ikon, które w żaden sposób nie wiążą się z naszą kulturą. My kochamy tematy, które związane są z tą religią, takie jak braterstwo między narodami oraz filozofia zakładająca, że życie to dar, a nie ciężar.

Wasze teksty są po angielsku. Włoski nie nadaje się do reggae?
Wykorzystujemy język angielski, aby poszerzać nasze horyzonty, nie ograniczając się do odbioru we Włoszech. Jak tłumaczyliśmy wcześniej, ten kraj nie oferuje dużych możliwości muzyce reggae. Język angielski pozwala pokazać naszą muzykę również w innych kontekstach, często bardziej otwartych, niż te które są dostępne w naszym kraju. Ot, choćby w Polsce, z którą czujemy się coraz bardziej związani – były już pierwsze festiwale, może zaczną się koncerty?

Na płycie zwracają uwagę charakterystyczne rysunki. Dlaczego akurat taka grafika?
Ten rodzaj grafiki powstał we współpracy z polskim artystą, Janem Kallwjetem. Jan stworzył grafikę rozpoczynając pracę od przesłuchania naszej płyty. Wynikiem tego jest pełna szata graficzna, której nie można było nie zaakceptować i nie polubić. Naszym zdaniem, jest w dobrym nastroju i z pomysłem, który się zawiera w naszej płycie.

Byliście już w Polsce. Jest pewnie trochę bardziej zimno, niż we Włoszech, ale czy macie jakieś dobre wspomnienia z naszego kraju?
Oprócz zimna, mamy tylko i wyłącznie doskonałe wspomnienia z Polski! Jest to zawsze ogromny zaszczyt dla nas występować w waszym kraju. W Polsce zawsze spotykamy się z bardzo wysokim poziomem technicznym i profesjonalnym podejściem organizatorów festiwali, nie mówiąc o ciepłej publiczności. Polska publiczność okazuje się o wiele bardziej otwarta na nowe doświadczenia muzyczne niż włoska. Promocja płyty „Inside this Bubble” w Polsce jest dla nas bardzo istotną sprawą, gdyż chcielibyśmy jak najszybciej wrócić do tego kraju i występować dla takiej fajnej publiki.

Z tego co pamiętam, to jesteście z Turynu. Czy są tam jakieś inne zespoły reggae?
Turyn to z pewnością miasto, gdzie narodziło się najwięcej zespołów ważnych dla tego kraju. Również w muzyce reggae możemy poszczycić się jednym z najdłużej grających zespołów włoskiego reggae. Africa Unite, którzy grają już od 30 lat, są zawsze na topie z nowymi płytami i mają coraz większą publikę. Turyn na szczęście to miasto z głęboką konotacją muzyczną, co z pewnością umożliwia współpracę i wymianę doświadczeń muzycznych.

Nie jesteście też pewnie uradowani sezonem w wykonaniu piłkarskiej drużyny Juventusu. No chyba, że kibicujecie AC Torino.
(śmiech) Nie jesteśmy wielkimi fanami piłki nożnej, dlatego nie przeżywamy złego sezonu Juventusu, który z pewnością jest teraz w trudnej sytuacji… Mamy nadzieję, że powrócą do formy sprzed kilku lat.

Czym zajmujecie się na co dzień? Bo podejrzewam, że nie utrzymujecie  się z muzyki.
Niestety, muzyka na razie nie pozwala nam na życie bez dodatkowej pracy, choćby dorywczej. Jest to spowodowane sytuacją we Włoszech, gdzie bycie artystą jest coraz trudniejsze. Ma to związek z coraz większymi cięciami na wydatki związane z kulturą i sztuką. Niektórzy z nas jeszcze się uczą, inni pracują. Nasze zawody bardzo się różnią, od zawodu inżyniera, grafika i informatyka… Mamy nadzieję, że pewnego dnia znajdziemy się w sytuacji, gdzie muzyka będzie naszym zawodem w stu procentach.

Wywiad ukazał się w magazynie Free Colours nr 16.

DODAJ KOMENTARZ