Natural Dread Killaz „Naturalnie”

0
1137
Natural Dread Killaz „Naturalnie” (Blend Records, 2005)

Melodyjnie jest fajnie, choć nieco monotonnie. Cieszy mnie jednak przede wszystkim, że grupa łącząca dancehall z hip-hopem gra na własnych podkładach. Dlatego, choć czasem nie wszystko do mnie trafia (osławiona „Biba” bawi mnie bardziej w wykonaniu innych), to staram się na wszystko patrzeć z dodatkową dozą optymizmu.

Bo wolę podkłady „made in band” niż „made in world” jak ma choćby Bass Medium Trinity. Dwaj wokaliści obdarzeni są ciekawymi głosami, ale zupełnie nie przekonuje mnie śpiewająca tam Natty. Niektóre jej wstawki destabilizują harmonię utworu (wyjątki „Dar” i „Wawele”), a w innych wokal jest zbyt nisko.

Dla mnie kompozycją numer jeden z płyty jest „Uwierzyć w siebie”, ale fajne są też „Obudź w sobie lwa”, „Dorasta” oraz „Dar”. Są też goście postaci przedstawicieli czołowych polskich sound systemów oraz bardzo sympatyczny temat dęciaka w „Blades”.

O ile więc część muzyczna w miarę mi się podoba, to dramat kompletny panuje w dziedzinie tekstów. Część nazwałbym nawet łopatologiczną, a fragment „ważne są czyny, a nie puste hasła” sprawił, że chciałem rzucić się z okna. I nie mieszkam na parterze.

Większość tekstów może zresztą służyć za argument zwolennikom tezy, że w reggae to tylko o marihuanie potrafią śpiewać. Motyw jarania i innych czasowników nawiązujących do tej czynności jest tak powtarzalny, że aż powątpiewam w szczerość deklaracji Natural Dread Killaz o tym, że „nikt ich nie powstrzyma od jarania”. Gdyby robili to tak często, jak o tym śpiewają, to kiedy nagraliby tak całkiem fajną płytę?

A już fragment, że „tekst to drugorzędna sprawa, bo najważniejsza jest zabawa”, choć w kompozycji „TXT” miał być ironiczny, zabrzmiał całkiem poważnie.

Jarek Hejenkowski

DODAJ KOMENTARZ