Starguardmuffin „Jamaican Trip”

0
13249
Starguardmuffin
„Jamaican Trip”
(Lou & Rocked Boys 2011)

Każdemu, kto powie, że nie chciałby mieć na swojej płycie takich gości jak Dean Fraser, Capleton, Earl „China” Smith, to zaproponuję, by zweryfikował swoją muzyczną pasję. Gratuluję gości na płycie, ale nie tylko oni świadczą o produkcie tej jamajskiej wycieczki.

Muszę przyznać, że zespół uczynił wielki krok do przodu od swego debiutanckiego albumu, ale trudno się dziwić. Jeśli jest potencjał, to warto korzystać z dobrodziejstw, które spływają w danej chwili.

Rzeczywiście wiele można nauczyć się w ojczyźnie reggae, co wyjaśniają muzycy Starguardmuffin w filmie, bo przecież nie trzeba wyrzucać z instrumentu tysiąca dźwięków by stworzyć piękny utwór, ogromne znaczenie odgrywają także autentyczne emocje, a takowych nie brak na płycie.

Poza tym kompozycje, choć nie pozbawione tej naszej rodzimej nuty, są dojrzalsze i z łatwością mogą pretendować do miana hitów, a „Jamaican Trip” zdecydowanie spełnia warunki singla, który powinien promować wydawnictwo i wspinać się na wspomniany szczyt, ale list przebojów.

Pięknie brzmią chórki i jestem tylko ciekawy, jak przebiegał proces uczenia Jamajczyków polskich zwrotów, to musiało być zabawne. Jednym spełniają się marzenia, innym pozostaje niedosyt.

Ponadto zespół postawił przed sobą nie lada zadanie, bo udowodnić swoją wartość przy kolejnej, już pełnowymiarowej płycie, nie będzie łatwo. Życząc powodzenia, chcę zwrócić na jeszcze jedno uwagę, oby jamajskie wyprawy naszych artystów były należycie doceniane przez słuchaczy, myślę tu także o Rastasize, bo jak na razie nie musimy się wstydzić.

I&I Igor

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 17.

DODAJ KOMENTARZ