Artyści zza naszej zachodniej granicy rosną, jak grzyby po deszczu. Niemiecki rynek pełen jest ciekawych postaci w obrębie sceny reggae. Jednym w walce o popularność idzie jak przysłowiowemu koniowi pod górkę, innym wystarczy jeden wyjątkowy numer, by osiągnąć status gwiazdy. Młody Berlińczyk, o którym chciałbym napisać, na swoją pozycję pracował latami, ale opłaciło się, gdyż z dnia na dzień jego kariera nabiera ogromnego tempa. A to wszystko za sprawą uniwersalności i ciężkiej pracy.
Bozo
Ów Berlińczyk muzyczną karierę rozpoczął, jak wielu mu podobnych, jeszcze w latach 90. od hip-hopu. Od 1996 roku udzielał się regularnie w Only Lyrikz. Ten styl jednak nie oddawał pełni ekspresji, która drzemała w jego wnętrzu – dlatego w roku 1998 zasilił ska-punkowy zespół Ska-T.
Jako, że ska przeżywało kolejny renesans u naszych zachodnich sąsiadów, w ciągu kilku lat udało im się zagrać kilkaset koncertów i zdobyć całkiem sporą popularność. Pamiętać ich mogą starsi załoganci, gdyż zespół koncertował także w Polsce. Wydał zresztą dwa zupełnie niezłe albumy. Zespół Ska-T działał z powodzeniem do 2007 roku, ale artysta już w 2003 roku dołączył do reggae-jazzowego bandu Wood In The Fire.
Od tego momentu ukierunkował swoje działania ściśle na scenę reggae i dancehall. Przełomem był rok 2006, kiedy Longfingah wydał debiutancki album „Rebel Style” z gościnnym udziałem Rude Riddim Bandu. Zwrócił się także w stronę sceny soundsystemowej partnerując Illbilly Hi-Tec oraz, głównie podczas występów w Niemczech, Mungo’s Hi-Fi. W 2009 roku na światło dzienne wyszedł drugi album „Lo-Fi Youthz / Fly Over The Yard”, będący kolaboracją producencko-wydawniczą Firetower Productions i Moanin. Od tamtego czasu backing bandem artysty zostali Dub Engineers, a liczba występów i nagrań na wielu europejskich produkcjach znacznie wzrosła. Wydana w 2010 roku przez MKZwo EP’ka „Coo Ya Now” zaprezentowała mocną stronę artysty i jego naprawdę dobry głos, który uczynił go jednym z ciekawszych wykonawców w Niemczech.
Longfingah w swoich utworach potrafi bowiem solidnie zarapować i pięknie, melodyjnie zaśpiewać. Stylem przypomina trochę nieodżałowanego Ill Inspectę, który kilka lat temu zawiesił muzyczną działalność. Longfingah w ostatnich latach wydał kilka ciekawych singli, spośród których szczególną uwagę przykuwa wydany dla Scotch Bonnet „Deh Pon Top” w towarzystwie wspomnianych Mungosów.
Bardzo owocny jest dla artysty rok 2011, głównie za sprawą wydanego w maju znakomitego albumu „Cityopian Spirit”, którego recenzję znajdziecie w tym numerze Free Colours. Ciekawostką będzie pewnie dla wielu z was informacja, że jeden z podkładów wykorzystanych na wspomnianej płycie to produkcja Marka „MMF’a” Bogdańskiego z łódzkiego Dreadsquadu. Longfingah z pewnością pojawi się niejednokrotnie w Polsce, a wierzcie, że będzie dużą gratką móc go zobaczyć – zatem nie wahajcie się zapoznać z naprawdę świetnym wykonawcą, który z pewnością namiesza jeszcze sporo na europejskiej scenie.
Tekst ukazał się w magazynie Free Colours nr 17.